Naukowcy liczą na aplikację do śledzenia pożarów w Tajlandii.

Czas czytania: 3 minut
Przez Maria Sanchez
- w
Pejzaż pokryty dymem z zaznaczonymi na mapie miejscami pożarów.

WarsawChiang Mai w Tajlandii mierzy się z poważnym zanieczyszczeniem powietrza od lutego do kwietnia. W tym okresie miasto często ma najgorsze zanieczyszczenie powietrza na świecie. W marcu i kwietniu poziom zanieczyszczeń jest około 20 razy wyższy niż zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia.

Chiang Mai intensywnie pracuje nad zmniejszeniem zanieczyszczenia powietrza, ponieważ jakość powietrza jest bardzo zła. Zarówno lokalna społeczność, jak i rząd podejmują duże wysiłki, aby rozwiązać ten problem.

Premier Srettha Thavisin popiera te inicjatywy. Od zeszłego lata odwiedził Chiang Mai cztery razy. Twierdzi, że Chiang Mai stanowi dobry wzór dla innych miejsc w Tajlandii. Zeszłej jesieni obiecał pracować nad przepisami dotyczącymi czystego powietrza.

Od dwudziestu lat zanieczyszczenie powietrza stanowi poważny problem w Tajlandii. Pomimo wysiłków włożonych w badania i rozwiązanie tego problemu, nadal jest on obecny. W północnej części kraju często obwinia się rolników, którzy spalają resztki kukurydzy, co prowadzi do powstawania szkodliwych cząsteczek. Chociaż istnieją alternatywy, takie jak biochar, wymagają one więcej pracy i są trudniejsze w użyciu na terenach górzystych.

Firma CP Foods, duże przedsiębiorstwo agro-żywnościowe, twierdzi, że ma sposób na unikanie zakupu kukurydzy z wypalanej ziemi. W marcu premier Srettha ogłosił plan zaprzestania importu kukurydzy pochodzącej z takiego terenu. Problem ten występuje również w Mjanmie i Laosie, gdzie wypalanie resztek pożniwnych jest powszechne. Srettha utworzył grupę z tymi krajami i poprosił Kambodżę o dołączenie do inicjatywy.

Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie w Chiang Mai wykazało, że ponad 51% zanieczyszczeń powietrza pochodzi ze spalania roślin. Około 23% jest przenoszonych z innych krajów. W północnej Tajlandii ogień jest wykorzystywany do zarządzania lasami, wspierania wzrostu grzybów i polowań. Ogień służy również jako forma protestu. W 2018 roku miejscowi zaprotestowali przeciwko budowie kompleksu sądowego na terenie chronionego lasu, podpalając okoliczne tereny. Pożary te są wzniecane co roku w ramach protestu.

Tajlandia wprowadziła ogólnokrajowy zakaz palenia w 2013 roku. Ludzie jednak zaczęli palić przed i po okresie obowiązywania zakazu, co wydłużyło sezon smogowy. Później w prowincji Chiang Mai pozwolono na kontrolowane wypalanie pod warunkiem wcześniejszej rejestracji. Pożary są rejestrowane za pomocą aplikacji FireD, opracowanej przez Uniwersytet w Chiang Mai. Aplikacja ta prognozuje, czy pożar spowoduje większe zanieczyszczenie, czy dym zostanie rozwiany przez wiatr.

Pomimo istnienia aplikacji, wiele pożarów pozostaje niezgłoszonych. Badacze jednak oceniają aplikację pozytywnie, gdyż zmienia ona postrzeganie ognia z czegoś szkodliwego na coś koniecznego. Mieszkańcy wsi natomiast uważają, że papierkowa robota jest zagmatwana i nie rozumieją aktualnych polityk rządowych.

Chayaporn Tiengtrongsakun, sołtys wioski, zajął się w tym roku dokumentacją dla 100 gospodarstw domowych. Te gospodarstwa potrzebowały zezwoleń na spalanie swoich pól. Wielu mieszkańców nie zna języka tajskiego ani nie rozumie formalności.

Badacze twierdzą, że decydenci powinni uwzględniać warunki życia ludzi. Polityka i ekonomia utrudniają to zadanie. W okolicach Chiang Mai wiele osób mieszka w plemionach, których rząd Tajlandii nie uznaje. Inni mają trudności z dostępem do dobrej edukacji i pracy. Wypalanie nadal jest najefektywniejszym i najtańszym sposobem uprawy, polowań i zarządzania lasami.

Spalanie będzie trwało, dopóki nie zostanie znalezione lepsze rozwiązanie.

Biznes: Najnowsze wiadomości
Czytaj dalej:

Udostępnij ten artykuł

Komentarze (0)

Opublikuj komentarz